Zmarł ks. Andrzej Kwiczala

26 czerwca zmarł ks. Andrzej Kwiczala, proboszcz parafii pw. Ducha Świętego w Maniewiczach, parafii pw. Świętych Cyryla i Metodego w Lubieszowie oraz parafii św. Marcina w Czersku w diecezji łuckiej na Wołyniu.
Był lekarzem – skończył Akademię Medyczną we Wrocławiu i krótko pracował na Oddziale Nefrologii w Państwowym Szpitalu Klinicznym nr 4.
W 1994 r. wstąpił do Seminarium, a święcenia kapłańskie przyjął w 2000 roku. Po święceniach wyjechał na Wołyń.
Był kapłanem bardzo związanym ze swoimi parafianami, bardzo troszczył się o dzieci i osoby starsze. Będąc w naszej parafii mówił, iż „ wymyślił sposób, żeby się zaopiekować dziećmi ulicy. Posłał ich do domów samotnych, starszych ludzi, żeby razem dla siebie byli, a kościół, czyli on, pomagał finansowo i materialnie”. Cieszył się, że wychodzili pomału na prostą, że zaczynali się uczyć i myśleć o studiach… .
Bardzo przeżywał czas wojny i śmierć swoich młodych parafian, którzy na niej ginęli.
Był kapłanem, który bardzo dbał o mniejszość polską i ślady polskie na Wołyniu.
Dwukrotnie przebywał w naszej parafii – w lipcu 2009 r. i styczniu 2015 r.
Głosił wtedy na Mszach Św. kazania i zbierał pieniądze na odbudowę kościoła w Maniewiczach.
Związek Piłsudczyków i Duszpasterstwo Ludzi Pracy współpracowały z ks. Andrzejem. Kilkakrotnie z naszej parafii wyruszały wyprawy do Maniewicz. Uczestnicy pomagali remontować kościół maniewicki i odnawiali cmentarze na Wołyniu, zbierali fundusze i dary dla parafian ks. Andrzeja.
Ks. Andrzej kontaktował się z naszą parafią, przesyłał życzenia świąteczne, informował o postępach w odbudowie kościoła.
Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie!

Tekst: Aleksandra Milewicz

2015 r. (zdj. Bogdan Szyszko)

25 stycznia (2015 r.) gościł w naszej parafii ks. Andrzej Kwiczala. Od 2001 roku jest on proboszczem w Maniewiczach na Wołyniu, jednym z miejsc, do których w latach 2008-2014 wielokrotnie wyjeżdżali (pod hasłem „Ocalić od zapomnienia”), członkowie koła Związku Piłsudczyków z Wrocławia wraz ze Strzelcami z Trzebnicy oraz młodzieżą z Gimnazjum nr 1 z Jelcza-Laskowic, w celu odbudowy i uporządkowania cmentarzy poległych tam, w latach 1914-1920 legionistów Józefa Piłsudskiego.
Podczas dwutygodniowych pobytów, grupa zazwyczaj wykonywała prace porządkowe na nekropoliach w różnych miejscowościach, min. na cmentarzu legionowym w Kowlu – „Na górce” oraz na cmentarzu prawosławnym, na cmentarzach w Kostiuchnówce, w Kołkach i Jeziornej, w Maniewiczach, w Wołczesku i in. Wyjazdy doszły do skutku dzięki wsparciu finansowemu i materialnemu wielu ludzi i instytucji dobrej woli, o które bardzo ofiarnie zabiegał prezes wrocławskiego koła Zdzisław Szewczuk. Także harcerze od 10 lat przyjeżdżają i porządkują cmentarze legionowe na Wołyniu.
Miejsca, w których pracowali to: Kostiuchnówka – cmentarz w Polskim Lasku i bratnia mogiła, gdzie zginęło podczas walk ponad 530 ludzi, Maniewicze – kwatera przy kościele katolickim, Wołczesk – legionowa kwatera na cmentarzu prawosławnym, Jeziorna – 120 mogił w lesie, Kołki – cmentarz katolicki, Zasmyki – kwatera legionowa oraz kwatera żołnierzy 27. wołyńskiej dywizji AK, Przebraże – cmentarz zamordowanych przez bandy UPA.
W 2011 r. młodzież ze Związku Strzeleckiego i Gimnazjum z Jelcza–Laskowic uporządkowała cmentarze legionowe w Maniewiczach, Koszycach, Trojaniwce i Lubieszowie. Od pewnego czasu starsi uczestnicy wyjazdu uczestniczą w remoncie kościoła katolickiego w Maniewiczach. Członkowie Związku Piłsudczyków wymieniają w nim instalację elektryczną. Opiekuje się nimi i utrzymuje ks. proboszcz Andrzej Kwiczala. W 2010 r. zawiózł ich do zespołu klasztornego, gdzie nad głównym wejściem zwracała uwagę tablica z tekstem w języku polskim. Do 1974 r. obok stał kościół, który został rozebrany, ponieważ były potrzebne cegły. Drugi kościół, mniejszy, ocalał w niezłym stanie (obecnie w niedziele odbywają się tam msze św.). Stało się tak prawdopodobnie dlatego, że milicja zrobiła tam sobie strzelnicę. W kościele brak było prądu, a dach nadawał się do remontu. Chętnych do pomocy czeka dużo pracy, ale młodzież jest chętna do pomocy. Piłsudczycy szykują się więc do kolejnych wyjazdów.
Józef Bondalski
(Głos Pocieszenia 1/2015)

2009 r. (zdj. Bogdan Szyszko)

Poniżej zamieszczamy rozmowę z ks. Andrzejem Kwiczalą, którą przeprowadził Krzysztof Włodarczyk w 2009 r.
Głos Pocieszenia: Jaka jest sytuacja Polaków na Ukrainie, w parafiach, gdzie Ksiądz posługuje?
Ks. Andrzej Kwiczala: Jeśli chodzi o parafię Maniewicze-Lubieszów, relacja układa się dobrze ze względu na to, że są to miasta partnerskie z miastami z Polski, dzięki temu mamy język polski w szkole, mamy sobotnią szkołę języka polskiego, dzieci wyjeżdżają na różnego rodzaju konkursy w czasie wakacji. Maniewicze nie miały kłopotów narodowościowych podczas wojny – tutaj panuje wręcz rodzinna atmosfera. Niestety Lubieszów dotknęła tragedia wojennych rzezi, ale ludzie starają się przebaczyć, choć nie zapominają.
W zeszłym roku do Maniewicz dotarła z naszej parafii pomoc materialna. Co w tej chwili jest Wam najbardziej potrzebne?
Właściwie każda pomoc się przyda. Potrzebne są leki, zwłaszcza nadciśnieniowe, przeziębieniowe, ubrania, obuwie; zawsze przydaje się pościel, paczki żywnościowe. Największy jednak nacisk położyłbym na środki czystościowe. Na Ukrainie panuje bardzo wysoka inflacja i w związku z tym jest to chyba jedno z najdroższych państw w Europie. Dlatego czy to będzie pomoc finansowa, czy materialna – za każdą jesteśmy wdzięczni i z każdej jesteśmy zadowoleni.
Jaka jest świadomość historyczna, szczególnie ludzi młodych w polskich parafiach na Wschodzie?
W takich parafiach jak Maniewicze i Kostiuchnówka, znanych z historii Legionów Józefa Piłsudskiego, młodzież polska i ukraińska wspólnie dba o cmentarze wojskowe – remontuje je, naprawia, utrzymuje w czystości. Lubieszów z kolei znany jest z gimnazjum oo. pijarów, gdzie pobierał nauki Tadeusz Kościuszko. Życie w takich miejscach daje możliwość zainteresowania się historią. Dzięki temu niektóre osoby wybierają profil historyczny, są nawet takie, które będą robiły doktorat z historii legionistów. Dzieci zdają sobie sprawę z polskości i z wartości miejsca w którym się urodziły i się wychowują.
A co z dialogiem polsko–ukraińskim i rolą w nim Kościoła katolickiego?
Potrzebna jest współpraca duchownych z obu stron. U nas jest tak, że razem z prawosławnym popem staramy się wspólnie, na zmianę, organizować katechezę, żeby dzieci z rodzin mieszanych umiały się znaleźć w każdej sytuacji. Tłumaczymy to w ten sposób, że nie wiadomo jak się życie ułoży, do jakiego państwa wyjadą. Tak samo pomagamy sobie z parafianami w pracy przy budowie cerkwi czy porządkowaniu kościoła. Podczas większych uroczystości u nas w kościele śpiewa chór prawosławny. Nasz ekumenizm zaczęliśmy od dołu, nie czekając na wytyczne z góry. Mając na swoim terenie mieszane małżeństwa musimy uczyć szacunku, miłości, a nie podziału.
Czy ksiądz czuje się spełniony w tym, co robi?
Na pewno jestem szczęśliwy, że pracuję na tych terenach. Przede wszystkim mam ten zaszczyt, że pracuję na terenach znanych dla Polski ze strony historycznej. Mam to szczęście, że wykonuję pracę duszpasterską i medyczną taką, jaką chcę. Mam też pewien niedosyt – bo chciałoby się więcej, przede wszystkim wyremontować kościoły, w których się modlimy. W jednym był magazyn soli, drugi był zdewastowany przez milicję, która do tej pory nie opuściła części obiektów. A chciałoby się znaleźć jakichś sponsorów i doprowadzić je do porządku, żeby nie marniały. Już nie doprowadzimy ich do świetności, ale żeby było sucho i czysto; żeby mieć normalne warunki pracy duszpasterskiej. A dla mnie osobiście ze względu na to, że nic z sobą do trumny nie wezmę, to najważniejsze żeby ludzie się modlili i żebym miał zdrowie.
Pracuje Ksiądz głównie wśród Polaków, ale zapewne przebywa też z Ukraińcami. Jak się ksiądz z nimi dogaduje?
Rozmawiając po ukraińsku czy po rosyjsku – zdecydowanie mi to ułatwia współpracę, nawet niektórzy nie domyślają się, że mogę być Polakiem. Dlatego udaje mi się uzyskać ciekawe informacje, np. o grobach zamordowanych w latach II wojny światowej Polaków z moich parafii. W ten sposób znalazłem miejsca pochówku dwóch księży zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów. Z moich obserwacji wynika, że mam wypracowany pewien autorytet – jako medyk i jako kapłan. Jeśli ktoś rozpoczyna trudny temat, ja ten temat ciągnę i mam wtedy sporo informacji. Jeżeli ktoś chce atakować, ja po prostu milczę.
Największe marzenie księdza?
Wyremontowanie kościołów, żeby sieroty miały wykształcenie, normalną pracę i żeby te parafi e trwały jak najdłużej w swojej polskości i katolickości. A mnie, żeby Pan Bóg dał zdrowie.

https://pl.aleteia.org/2022/06/29/zmarl-ks-andrzej-kwiczala/