Tajemnica Bożego Narodzenia, to tajemnica Boga, który przychodzi. „Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. I oglądaliśmy Jego chwałę…”. Bóg przyszedł do nas, stając się człowiekiem. Jako małe dziecko, niemowlę, bezbronny, potrzebujący ramion Matki i bezpieczeństwa ze strony opiekuna – Józefa. On urodził się w zaściankowym Betlejem, na dodatek nie w gospodzie wśród ludzi, ale w grocie, w żłobie dla bydła. Betlejem jest wypełnieniem oczekiwań ludzkich, by Bóg dał znak, by przyszedł, by przemówił. I On przyszedł, przemówił w swej kruchości dziecka, zapłakał – w ten sposób dając nam znak, że nie tylko my Jego potrzebujemy, ale że On – Bóg, potrzebuje bliskości ludzi. Jestem Bogu potrzebny, by On mógł mnie kochać i bym ja Go kochał i Jemu pomagał.
Jak uczcimy to Jego przyjście? Kościół – Msza św., potem obiad, telewizja? Spotkanie rodzinne? Pewnie też, ale naszym zadaniem jest postawa pasterzy, którzy po odnalezieniu Jezusa w żłobie, po oddaniu mu pokłonu, mieli misję do wykonania. Misję, która trwa od wieków, którą nasi rodzice, dziadkowie, nasi przodkowie wykonali znakomicie. Opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu: Bogu i Człowieku. Naszym zadaniem, tak jak pasterzy z Betlejem, jest rozpowiadanie tej radosnej nowiny o narodzinach Pana. Więc w ten czas świąteczny chciejmy razem zaśpiewać kolędy i cieszyć się tym, że Bóg jest pośród nas, że urodził się po to, żeby każdy z nas mógł zaprosić Go do siebie i cieszyć się Jego obecnością w życiu. Czego sobie i Wam życzy: