Prace umownie nazywane „malowaniem dolnego kościoła” powoli zbliżają się do końca. Jeszcze wokół mnóstwo malarskiego bałaganu, ale z tego twórczego chaosu wyłaniają się już kształty końcowe. Chodź i tak wielu z nas nie będzie miało świadomości, ile trzeba było zrobić, żeby wyglądało to wszystko tak jak trzeba. To zdzieranie starych powłok malarskich (niektórych jeszcze sprzed wojny), odkrywanie defektów murów i ich uzupełnianie, przecieranie i podkładowe malowanie ścian i sufitów, szukanie sposobów na osuszenie zawilgoconych miejscami murów i wymuszenie dobrej cyrkulacji powietrza, prace przy instalacjach elektrycznej i wodociągowo-kanalizacyjnej, kładzenie nowych cokolików wzdłuż ścian całego dolnego kościoła czy tez wreszcie samo kilkakrotne malowanie ścian i sufitów, to elementy układanki, która dopiero na samym końcu wygląda ładnie i estetycznie… Ekipa p. Marka Fecki z Nowego Sącza, zaprawiona w malarskich bojach w naszym kościele w ubiegłym roku, dzielnie walczy z każdym nowo napotkanym problemem i już wkrótce wszyscy będziemy mogli ocenić z jakim skutkiem. Ale już teraz im dziękujemy!